Przejdź do treści

Hołownia i 2050 pomysłów na uwalenie dostępu do aborcji w Polsce

Zdaje się, że nasz nowy Marszałek ma w swoim politycznym życiu tylko jeden cel: utrwalenie zakazu aborcji i uniemożliwienie jakichkolwiek pozytywnych zmian w jej temacie. Od skandalicznego projektu Polski 2050 (który cofa nas o ponad 30 lat), przez zamrażanie i odraczanie procedowania ustaw abocyjnych, po gorączkowe forsowanie swojego kuriozalnego pomysłu "referendum", Szymon Hołownia robi wszystko, by polki po prostu nie mogły zrobić aborcji.

Projekt ustawy aborcyjnej Trzeciej Drogi

Trzecia Droga długo zwlekała z publikacją swojego projektu. Nic dziwnego - polityka partii jest zupełnie sprzeczna z oczekiwniami jej elektoratu 1.

Polska 2050 nie chce wprowadzenia progresywnych rozwiązań, a temat aborcji chce zamknąć na powrocie do ustawy z 1993 roku - ustawy zakazującej aborcji, długo nazywanej "kompromisem" - jednak nie kompromisem między Polkami, a między konserwatywnymi politykami i anty-aborcyjnym klerem.

Odwlekanie zmian

Hołownia nie tylko zwlekał ze swoim projektem do ostatniego momentu (kiedy projekty Lewicy gotowe są już od miesięcy, a swój projekt opublikowała także KO), ale też odwleka procedowanie innych rozwiązań.

Posiedzenie dotyczące aborcji miało odbyć się pierwotnie na początku marca, jednak Hołownia oświadczył, że czytanie ustaw aborcyjnych odbędzie się dopiero... 11 kwietnia. Czyli po pierwszej turze wyborów do samorządów!

Czy Hołowni zależy na "spokojnej dyskusji" czy na miejscach w samorządzie?

Dlaczego Marszałek odwleka procedowanie aborcji na "po wyborach"? Według nas, Hołownia oraz Polska 2050 boją się swojego elektoratu i tego, co stanie się, gdy w końcu ujawni się ich wrogość w kierunku aborcji. Hołownia jest świadomy, że jego elektorat jest za aborcją, a jego nadchodzące anty-aborcyjne działania odbiłyby się na - jakże cennych - miejscach w samorządach.

Marszałek tłumaczy, że "jego decyzja dyktowana jest jedynie troską" i "zależy mu, by debata się odbyła w spokojnej atmosferze, że to z troski o kobiety, bo zasługujemy na to, żeby walka o nasze prawa toczyła się w spokoju" itd.

Ciężko nam jednak uwierzyć, że to o nas Hołownia myśli podejmując decyzje, które są wyggodne przede wszystkim dla samego Hołowni.

Hołownia związany mocniej z przeciwnikami aborcji niż z własnym elektoratem

Największy niepokój budzą w nas sytuacje, w których Marszałek wspomina o tym, że musi myśleć o osobach o innych poglądach. Mówiąc wprost: Hołownia z jakiegoś niezrozumiałego powodu czuje się zobowiązany, by myśleć o przeciwnikach aborcji. Poczucie solidarności godne uznania, aczkolwiek niestety nie w tę stronę, Panie Marszałku. Tego typu narracja stanowi realne zagrożenie dla przyszłości polskiego prawa aborcyjnego.

W myśleniu Hołowni najwyraźniej pokutuje kłamliwa antyaborcyjna fantazja o tym, że "prawo do aborcji" oznacza tyle, co "zmuszanie do aborcji" jej przeciwników. Nie widzimy innego wyjaśnienia na to, dlaczego akurat przeciwnicy aborcji mieliby dostać decydujący głos w jej sprawie.

Awantury o aborcję

Puste deklaracje Hołowni o jego zamiłowaniu do "spokojnych dyskusji" zostały już wielokrotnie wyśmiane. Jednak warto raz jeszcze przyjrzeć im się w kontekście debaty aborcyjnej.

Politykom często się wydaje, że - tak jak dla nich samych - aborcja jest dla kobiet tematem, "nad którym można się poawanturować". Co więcej: panuje przeświadczenie, że zamiast dostępu do aborcji wolałybyśmy w nieskończoność prowadzić puste debaty na jej temat.

Nic bardziej mylnego. Nam nie zależy na teoretyzowaniu, gdybaniu i bawieniu się w polityków. Chcemy, ba, potrzebujemy możliwości przerwania niechcianej ciąży.

Hołownia zakłada, że domaganie się aborcji to wzniecanie kryzysu dla kryzysu, a działania na rzecz aborcji i jej normalizowania, to kaprys i awantura.

Apelujemy, by Hołownia nie mierzył polek swoją krótką polityczną miarą. Aborcja to nie debata! Aborcja to część naszego życia, nieodłączny element naszego zdrowia. I przede wszystkim: aborcja dzieje się każdego dnia, nie czekając na to, aż dla szanownego Marszałka będzie "wystarczająco spokojnie".

Szymon Hołownia tak naprawdę powiedział wszystkim osobom w niechcianej ciąży, któtre tu i teraz potrzebują dostępu do aborcji:

Nie teraz, ważniejsze są wybory. Co mi kobieto głowę zawracasz?

Koszt gry na czas

W czasie, gdy Hołownia odwleka i sabotuje aborcyjne zmiany, organizacje pozarządowe nie przestają działać. Każdego dnia, co najmniej 7 osób za pomocą Aborcji Bez Granic dostaje możliwość przerwania ciąży II albo III trymestru w Holandii, Francji, czy Belgii.

Sytuacja nie tylko nam wydaje się krytyczna. Holenderskie kliniki alarmują, że pacjentki z Polski przyjeżdżają w coraz gorszym stanie zdrowia i coraz częściej na ostanią chwilę. To przez grę na czas, którą - niczym Hołownia - tak bardzo lubią praktykować polscy lekarze.

Mamy nadzieję, że do 11 kwietnia decyzje Marszałka nie będą kosztować żadnej z nas zdrowia bądź życia. Wizja, którą teraz mamy, jest zatrważająca - krew na rękach nie należy już do PiSu, a do rządu, z którym wiązałyśmy spore nadzieje.

Przez następny miesiąc tysiące osób, które pomogły bliskiej kobiecie w aborcji będą się zastanawiały: "co z dekryminalizacją?" Czy za pomoc swoim bliskim grozi im postępowanie? Za to, że dały komuś tabletki aborcyjne albo pomogły je załatwić?

Referendalne kłamstwa Hołowni

O tym dlaczego referendum to fatalny pomysł pisałyśmy już wielokrotnie. Jednak Hołownia dalej uprawia swoją populistyczną politykę i w ostatnich dniach przekonuje:

"Nie mamy pojęcia co o aborcji myślą Polki"

Czyli ludzie są dostatecznie mądrzy, żeby nam zapewnić poselskie mandaty, ale już za głupi, żeby odpowiedzieć na pytanie, czy wolno przerywać ciążę i kiedy wolno przerywać ciążę?

To bałamutny argument, bo Hołownia nie musi robić referendum, by dowiedzieć się, że zdecydowana większość jego elektoratu rząda dostępu do aborcji 1. To, czego Hołownia nie mówi, to fakt, że to właśnie on i jego antyaborcyjni koledzy układać będą pytania referendalne. Gdyby referendum się odbyło, pytaniem które zadałby w nim Hołownia byłoby:

Czy chcesz totalnego zakazu aborcji, czy lekkiego zakazu aborcji?

"Referendum jest Dudo-odporne"

Hołownia przekonuje, że nie ma sensu tworzyć dobrego aborcyjnego prawa z obawy na Andrzeja Dudę. Według Hołowni: "Prezydent nie może zawetować ustaw, które są efektem referendum. Mamy w tej sprawie analizy naszego biura prawnego." i "Kto chce zmiany prawa aborcyjnego w tym roku, ten popiera referendum. Jego wyniku Prezydent nie może wetować. Takie mamy prawo".

Jest to jednak cyniczne kłamstwo ze strony Marszałka. Jak tłumaczy Dominika Sitnicka:

Dominika Sitnicka na oko.press:

Nie istnieje coś takiego jak ustawa referendalna

Prawdą jest, że prezydent nie może zawetować wyniku referendum. Podobnie jak nie może zawetować wyniku losowania totolotka ani wyniku ankiety na Twitterze. Ale wiążący wynik referendum to nie jest ostatni etap procedury zmiany stanu prawnego, tylko jej początek.

Zgodnie z art. 67 ustawy o referendum ogólnokrajowym „właściwe organy państwowe podejmują niezwłocznie czynności w celu realizacji wiążącego wyniku referendum zgodnie z jego rozstrzygnięciem przez wydanie aktów normatywnych bądź podjęcie innych decyzji”.

W przypadku aborcji cała dyskusja toczy się wokół ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, zatem liberalizacja, za którą ewentualnie opowiedzą się obywatelki i obywatele, będzie dotyczyła nowelizacji tych przepisów.

„W naszym systemie źródeł prawa nie istnieje ustawa referendalna, czyli ustawa uchwalana w drodze referendum. Obywatele mogą wyrazić swoje zdanie w referendum, ale jego wyniki są odzwierciedlane w postaci zwykłej ustawy, jeśli taka jest droga ich realizacji” – wyjaśnia w rozmowie z OKO.press prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.

Prezydent może taką ustawę podpisać, zawetować lub odesłać do Trybunału Konstytucyjnego. W tym przypadku jakakolwiek interpretacja prowadząca do ograniczania kompetencji prezydenta do wetowania jest po prostu niezgodna z Konstytucją".

Nie wszyscy politycy grają "na Dudę"

Warto zwrócić uwagę, że nie wszyscy politycy nowego rządu zwalają swoją niekompetecję i niemoc na Andrzeja Dudę. Przykładowo, mimo tego, że Duda zapowiedział zawetowanie ustawy o tzw. pigułkach dzień po bez recepty, to nowa Ministra Zdrowia Izabela Leszczyna zapowiedziała, że ma "plan b" i prezydentem się nie przejmuje, a Polki odstaną dostęp do darmowego leku 2.

„Tabletka i tak będzie dostępna bez recepty, ale o tym będę informowała dopiero, jak pan prezydent wyczerpie ten czas, jaki ma na podpisanie ustawy [...] Chciałabym zrobić to do końca kwietnia, aby od 1 maja było już nowe prawo”

Zapowiedziała ministra.


  1. Wyniki sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM nie pozostawiają wątpliwości – wyborcy i wyborczynie rządzącej koalicji w większości 92 proc.! (tylko 4 proc. przeciw) chcą ustawy legalizującej aborcję do 12. tygodnia. W samej Trzeciej Drodze to aż 89 proc. Hołownia odkleja się od swojego elektoratu. - za oko.press: Hołownia mrozi aborcję. A jego wyborcy i wyborczynie w komplecie chcą tej ustawy [SONDAŻ] 

  2. za oko.press - „Tabletka «dzień po» i tak będzie dostępna bez recepty”. Jak to możliwe?