Przejdź do treści

Najlepsza ustawa aborcyjna, czyli historia "białej kartki"

Dokładnie 51 lat temu odbył się w Nowym Jorku pierwszy aborcyjny speakout, czyli publiczne wypowiedzi kobiet o aborcji. Zorganizowała go grupa radykalnych feministek, które działały w socjalistycznym kolektywie Redstockings.

Wydarzenie było odpowiedzią na zajścia z lutego 1969 roku, kiedy to Nowojorski Komitet Legislacyjny ds. Problemów Zdrowia Publicznego zwołał posiedzenie na temat prawa antyaborcyjnego. W owym posiedzeniu wzięli udział psychologowie, lekarze, księża, prawnicy, a wśród piętnastoosobowego grona ekspertów była tylko jedna kobieta – siostra zakonna Mary Patricia.

Komitet debatował nad liberalizacją prawa antyaborcyjnego (w tamtym czasie nowojorskie prawo zakazywało i kryminalizowało aborcję), a dyskusja skierowana była na złagodzenie prawa w taki sposób, by aborcja była możliwa tylko w ściśle określonych przypadkach. Spierano się, czy kobieta powinna mieć prawo do przerwania ciąży powstałej na skutek przemocy seksualnej czy zagrożenia życia. Jeden z ekspertów – lekarz – powiedział, że według niego kobieta powinna mieć prawo przerwać dopiero piątą ciążę, ale wcześniej powinna urodzić czwórkę dzieci.

Mężczyźni mówiący o aborcji zamiast kobiet

Dyskusja "ekspertów" doprowadziła publiczność do furii.

Nagle na sali wybrzmiał krzyk:

Teraz posłuchajcie prawdziwej ekspertki od aborcji! Zamiast wysłuchiwania tych głupich pomysłów na reformy żądamy zniesienia prawa aborcyjnego! Czekamy, czekamy, czekamy, kiedy wy się przerzucacie tymi argumentami, a dziecko, którego nie chciałam ma już dwa lata!

Wykrzyczała jedna z obserwatorek

Na sali była obecna Lucinda Cisler z grupy New York for Abortion Law Repeal, która miała ze sobą czystą kartkę papieru i argumentowała, że tak wygląda najlepsze prawo aborcyjne. Według Cisler aborcja była doświadczeniem, którego nie da się zapisać w prawie, ustalić wszystkich niuansów, a prawa aborcyjne powinny być zniesione a nie reformowane.

Aborcja ma być regulowana jak każda inna interwencja medyczna, bo dlaczego to Wy macie ustalać, kiedy, komu i na jakich warunkach jest potrzebna?

Podkreślała Cisler

Kobiety siedzące na publiczności zaczęły się przekrzykiwać. Na sali panowały rozczarowanie i złość, kobietom nie podobało się, że w ich imieniu mówią mężczyźni, a w gronie ekspertów jest tylko jedna kobieta, do tego jest nią siostra zakonna. Przewodniczący zgromadzenia próbował uspokoić publiczność, przemawiał do wściekłych kobiet, żeby się uspokoiły, zaznaczał, że zachowując się w ten sposób same sobie szkodzą. Po trzydziestu minutach posiedzenie zostało przeniesione do innej sali, tym razem bez udziału publiczności.

Kobiety zorganizowały własne posiedzenie na temat aborcji

Kobiety, które przerwały posiedzenie należały do kolektywu New York Radical Women i nie zamierzały się tak łatwo poddać. Postanowiły zorganizować własne posiedzenie na temat aborcji i zaprosić na nie wszystkie osoby, które chcą opowiedzieć o swoich aborcjach. New York Radical Women zmieniło nazwę na Redstockings a na 21 marca zaplanowały pierwszy publiczny aborcyjny speakout.

Działaczki przygotowały ulotki, w których podkreślały, że prawdziwymi ekspertkami od aborcji są wyłącznie kobiety, bo tylko one na własnej skórze poznały wstyd i ból wynikający z zakazu aborcji. Na każdej ulotce podkreślone było zdanie:

Prawo regulujące aborcje to seksistowskie prawo, napisane i ustanowione przez mężczyzn po to, by karać kobiety!

Pierwszy zbiorowy publiczny aborcyjny comming out

21 marca 1969 roku w kościele metodystów na Washington Square, dwanaście kobiet na oczach ponad trzystu osób opowiedziało o swoich aborcjach. Zdaniem feministycznych historyczek było to pierwsze udokumentowane tego typu wydarzenie, a atmosfera była bardzo emocjonalna. "Miałam aborcję" w tamtych czasach wymagało sporej odwagi.

Jedna z uczestniczek powiedziała:

Kiedy miałam swoją aborcję, myślałam, że jestem najgorszą osobą na świecie. Dopiero, gdy dowiedziałam się, że moja matka, moje kuzynki, kobiety z mojego otoczenia też miały aborcje, to poczułam się lepiej, pomogło mi to. 

Irene Pesklis - feministka, artystka i edukatorka - również zabrała głos:

I nagle cały tłum kobiet zaczyna rozmawiać o aborcji i mówić prawdę! W końcu! Po prostu mówimy – tak, zrobiłyśmy to, miałyśmy aborcję i mamy do tego prawo.

Po podzieleniu się własnymi historiami uczestniczki zgromadzenia chętnie przejmowały mikrofon i opowiadały swoje historie, dzieliły się spostrzeżeniami.

Powiedzenie na głos o mojej aborcji było jednym z najpotężniejszych, transformujących doświadczeń w moim życiu. Pracowałam na rzecz praw reprodukcyjnych na różne sposoby, ale nigdy nie spodziewałem się, że to wydarzenie dotknie mnie w taki sposób.

Jayna P.

Kolejna osoba zapowiadała:

Po wysłuchaniu tych historii i doświadczeń zniknęły wszystkie moje wątpliwości. Spędzę życie walcząc prawa kobiet.

Rachel M.

Susan Brownmiller, która relacjonowała to wydarzenie dla The Village Voice, nazwała je przykładem „polityki konfrontacji i katharsis”. W gazecie wydrukowano:

Konfrontacja jest dla kobiet: odsuń na bok wstyd i opowiedz swoją historię. Twoja aborcja jest częścią większej dynamiki społecznej i żadna kobieta nie powinna czuć się samotna z powodu tego, że ją miała. Katharsis jest dla Ciebie: aborcja to często wyjątkowe wydarzenie, pełne emocji, często mylące, zniuansowane, przynoszące ulgę lub łamiące serce – krótko mówiąc, jest zupełnie inne niż to, o którym mówią politycy.

Materiały źródłowe: redstockings.org