Przejdź do treści

Nie miałam pojęcia, że za pomocą tabletek można przerwać ciążę

K., lat: 38

Nie taki diabeł straszny jak go malują....

Swoją aborcję zrobiałam kilkanaście miesięcy temu, a wspomnienia nadal są świeże.

Zaczynając od początku... Pozytywny wynik testu był dla mnie wyrokiem. Dosłownie! Byłam przekonana i nadal jestem, że nie poradziłabym sobie psychicznie z wychowaniem kolejnego dziecka, choć było również wiele innych powodów, dla których nie wyobrażałam sobie kolejnego potomka.

Zatem przyszedł wyrok, z którym próbowałam się godzić do 8 tygodnia. To był najgorszy czas w moim dotychczasowym życiu, nie potrafiłam sobie z tym psychicznie poradzić. Płakałam, modliłam się, prosząc Boga, aby pozbawił mnie tego ciężaru, aby w zamian dał dziecko kobiecie, która je pragnie z całego serca. Odwlekałam wizytę u ginekologa do ósmego tygodnia, głęboko wierząc, że problem rozwiąże się sam. Ale tak się nie stało. Na wizycie u lekarza już na dzień dobry się rozkleiłam, nie potrafiłam nawet przy obcym człowieku ukryć swoich emocji. Wizyta nie trwała długo. Krótkie badanie potwierdzające istnienie i wiek ciąży i tyle. Lekarka powiedziała mi, że widząc mój stan psychiczny, warto rozważyć każdą opcję. Dała mi namiar na was. Przysięgam z ręką na sercu, nie miałam pojęcia, że za pomocą tabletek można przerwać ciążę. Nigdy mnie to nie interesowało, bo byłam pewna, że to mnie nie będzie dotyczyć. Zawsze wydawało mi się, że aborcja wiąże się z wyjazdem za granicę, na co nie mogłam sobie technicznie pozwolić.

Po wyjściu z gabinetu pojechałam prosto do pracy, jechałam w jakimś amoku, otępiała, cud, że dojechałam cała i zdrowa. Wtedy w moim sercu pojawiła się nadzieję, nadzieja na odzyskanie swojego życia. To było 10 minut, które potrzebowałam na podjęcie decyzji. Po przyjściu do pracy zrobiłam kawę, na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech. Nie minęło 15 minut, a ja już złożyłam zamówienie na tabletki, które zostały wysłane kolejnego dnia na wieczór. Ale koszmar trwał dalej, oczekiwanie na przesyłkę było równie wielkim stresem jak fakt bycia w niechcianej ciąży. Tysiące scenariuszy, oczywiście tych złych, że nie dojdą, a jak dojdą to że za późno. Po tygodniu oczekiwania zamówiłam zestaw z drugiej organizacji, tak dla spokoju ducha. Tam paczka była rejestrowana. Jedne i drugie tabletki doszły w kolejnym tygodniu. Następnego dnia o poranku pierwsza tabletka. Pamiętam pogodę za oknem, pamiętam gdzie byłam, pamiętam wszystko, jakby to było wczoraj. Finał przypadł na piękny słoneczny dzień pierwszego dnia 10tego tygodnia ciąży. Wzięłam wolne w pracy, byłam sama, nikt nic nie wiedział, ani o aborcji, ani o ciąży. Sama akcja psychicznie dramat, stres nie do opisania, chodziłam od okna do okna i nieustannie paliłam, niewiedząc tak naprawdę czy mogę i powinnam palić. A fizycznie... bezproblemowo, ból delikatny, który był dla mnie ukojeniem, sprawiał mi psychiczną przyjemność, bo dzięki temu wiedziałam, że idę w dobrym kierunku. Tabletek przeciwbólowych nie potrzebowałam, krwawienie takie sobie, przeciętne. I choć na forach dziewczyny piszą, że w 10tym tygodniu finału nie da się przegapić, to ja go przegapiłam. Nie mam zielonego pojęcia kiedy bohater opuścił moje ciało. Fizycznie funkcjonowałam właściwie jak każdego innego dnia. Gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądać, śmiało mogłabym iść do pracy. Po 5 godzinach od wzięcia tabletek wyszłam z domu na kilku kilometrowy spacer. I choć wciąż nie miałam pewności, w głębi ducha czułam, że się udało. Jak wielkiego pecha trzeba by było mieć, żeby się nie powiodło. Wieczorem już o 18 poszłam spać, tak ten dzień dał mi w kość. Po weekendzie wizyta u ginekologa, już bez wielkiego stresu i z niepewnym uśmiechem na twarzy. Badanie, potwierdzenie udanej akcji. I... I wtedy chciałam krzyczeć z radości, tańczyć, chciałam pić szampana, śpiewać, opowiadać o tym wszystkim każdej jednej osobie. Ale nie mogłam o tym opowiadać.... I dalej nie mogę choć już głośno wypowiadam swoje zdanie na temat aborcji. A teraz, po dość sporym czasie życie jest jakie było przed, i choć wcale nie jest zawsze kolorowe, jest to moje życie jakie miałam przed zajściem w niechcianą ciążę. Odzyskałam siebie na nowo...