Przejdź do treści

Nie urodzę niechcianego, nieplanowanego dziecka

Monika, lat: 32

Zapytałam nawet męża "Masz żonę po aborcji - co czujesz?"

Niewiele jest takich historii jak moja, więc tym bardziej jestem gotowa ja opowiedzieć. Mam prawie 33 lata, męża i trójkę dzieci, własną firmę i grafik napięty do granic możliwości. Planowaliśmy trójkę dzieci i tyle mamy. Czwarta ciąża okazała się szokiem i niedowierzaniem, bo przysięglibyśmy że nie ma prawa jej być. Już wcześniej w sytuacjach 'podbramkowych’ ustaliliśmy że w razie wpadki tylko aborcja - ledwo spinaliśmy to wszystko i czasowo i finansowo i psychicznie.

Ja sama jestem po trzech CC, kolejnego ryzyka nie podejmę. Na czwarte dziecko nie ma miejsca w naszym życiu - nie mamy własnego mieszkania nawet. Nawet samochód musielibyśmy wymienić na siedmioosobowy.

Ja sama nie chciałam już bawić się we 'wszystko od nowa’- poświęciłam dość czasu na odchowanie obecnych dzieci, chciałam już tylko zająć się własnym życiem i rozwojem, odsuniętym w czasie właśnie przez zbyt wczesne macierzyństwo. Kiedy okres się spóźniał już tydzień, uznałam że muszę zrobić test. Nie panikowałam wtedy jeszcze bo od zawsze miałam nieregularny - a objawy ciąży choć znam na pamięć zawsze zwalałam je na stres, przemęczenie, etc. Dwie kreski wyszły od razu.

Zaraz po wyjściu z toalety siadłam do komputera i wypełniłam formularz, to była sobota, zaś w poniedziałek wysłali mi paczkę. Nastawiona byłam że do piątku dojdzie - choć stres przeogromny że może ją zatrzymają i panika czy zdążę z następną. Dokładnie w piątek moja przesyłka przyszła, wieczorem o 20.00 wzięłam mifepriston, nie działo się nic poza typowymi objawami ciąży, mdłościami, bólem brzucha i sennością. W sobotę po powrocie z pracy, o 15.30, bo chciałam zdążyć z całą akcja przed nocą, wzięłam cztery tabletki misoprostolu i zasnęłam. Dokładnie po godzinie, co do minuty, akcja się zaczęła.

Na początku nie bolało mocno. To przypominało bóle menstruacyjne i nie brałam leków przeciwbólowych. Dostałam oczywiście gorączki 38°C i dreszczy. Po dwóch godzinach ból się nasilił, był kłująco-piekący, bolały mnie plecy (mam tyłozgięcie macicy) i nawet kości miednicy. Wtedy wzięłam dwa razy leki przeciwbólowe.

Jedyne co mnie martwiło to to że nie ujrzałam zarodka - ale moja ciąża wynosiła równo 6tyg. i 1 dzień. Nie umiałam wskazać 'tego’ momentu. Po prawie 5 godzinach poczułam, że ból się zmniejsza, gorączka zmalała. Krwawienie również się zmniejszyło, krew stała się jasnoczerwona. Wzięłam prysznic i poszłam spać.

Następnego dnia czułam się jak nowonarodzona, ból piersi, brzucha, mdłości, senność, nawet otępienie (to najgorsze w ciąży!) zniknęło jak sen złoty a ja wręcz poczułam się chudsza. Byłam tylko okropnie wymęczona, bolały mnie mięśnie. Dziś jestem już w pracy, działam jak zawsze. Przez całą aborcję był ze mną mój mąż, opiekował się mną. Starsze dzieci były u koleżanki. Po powrocie powiedzieliśmy im że mama jest chora i musi spać. Nikt więcej, poza dziewczynami z ADT i moim mężem nie wiedział o niczym.

Dziękuje wam za wsparcie! Nie byłam w tym wszystkim sama, wy też nie jesteście! Pomyślcie że wszędzie indziej aborcja jest zabiegiem legalnym i zupełnie normalnym, wykonywanym w poszanowaniu kobiety - chyba tych czasów się nie doczekamy w Polsce.

Niczego nie żałuję, jestem szczęśliwa że odzyskałam swoje życie, dla mnie to tylko ciąża, a nie dziecko, ja podjęłam decyzję że żadnego dziecka nie będzie, że nie dopuszczę do jego powstania i nikomu krzywdy nie robię, a przysługę, bo nie stać mnie by zapewnić mu odpowiednich warunków - za 9 miesięcy też nie. Czułabym że go nie pokocham, bo odbierałby mi znów moje życie.

Zapytałam nawet męża 'masz żonę po aborcji - co czujesz?’ 'nic’- to tyle w temacie decydowania przez mężczyzn o losie kobiet. Życzę wam powodzenia. I żebyście miały tak samo wspierających i kochających partnerów jak ja. Ja sama gdybym musiała, przeszłabym to ponownie.

Nie urodzę niechcianego, nieplanowanego dziecka. Czuję się silniejsza. Mam kontrolę nad swoim życiem. To mnie zmieniło.