Przejdź do treści

W klinice w Czechach nie byłam królikiem doświadczalnym.

Doris, lat: 33

"Żeby się nie zabezpieczyć w XXI wieku!?"

Dwójka dzieci. Jedno dorastające, drugie zaczyna chodzić do szkoły. Czuję że odżyłam. Praca, czas dla siebie, dla dzieci, dla męża. W związku nam się układało. Postanowiliśmy że dwójka wystarczy. Antykoncepcja - wkładka domaciczna. Przecież to pewne, bezpieczne, wygodne.

Kontrola wkładki u lekarza w styczniu, wszystko pięknie ładnie, wkładka będzie siedzieć wg planu jeszcze 2 lata… W marcu spałam jak szalona. Wszędzie. Zasypiałam w pracy, w domu podczas czytania książki. Ból brzucha. Ból spojenia. Przecież to na pewno nie ciąża! Przecież jestem świadoma. PRZECIEŻ SIĘ ZABEZPIECZYŁAM.

Test i mocne dwie kreski. I co teraz?

Dzwonie na rejestrację do mojej gin. Rejestratorka słysząc co mówię odpowiada "trzeba jak najszybciej wyjąć wkładkę". Nawet się ucieszyłam, myśląc że wraz z wkładką skończy się ciąża. Przyszłam na wizytę. Pani doktor mówi że nie może wyjąć wkładki, bo to wiąże się z ryzykiem poronienia. Że rejestratorka się pomyliła. "Jest Pani bardzo płodna. Zapraszam za tydzień, założymy kartę ciąży a potem, po porodzie pomyślimy o innej antykoncepcji". Dodaje też, ze ciąża z wkładką jest z urzędu ciążą o zwiększonym ryzyku. Że co??? Ale przecież ja nie chce! Nie po to się zabezpieczałam!

Poszłam do innej gin. Płakałam, mówię że nie chce, żeby mi pomogła. Na co ona powiedziała że "jej przykro" i cyknęłam fotkę mojego usg żeby pokazać kolegom ciążę z prawidłowo założoną wkładką.

Dwa tygodnie później byłam już po aborcji. W klinice w Czechach nie byłam królikiem doświadczalnym. Nie byłam ciekawym rzadko spotykanym zjawiskiem. Zabieg przeprowadzał lekarz - Polak. Razem ze mną w klinice było około 6 Polek.Uczucie ulgi… uczucie, że mam swój głos. Że mogę decydować. Przecież mam 33 lata, nie mieściło mi się w głowie, że mogę przez swojego lekarza zostać potraktowana jak ktoś ubezwłasnowolniony. Przecież jestem dojrzałą kobietą, wychowuje dzieci, jestem po 30tce! To było twarde, rozczarowujące doświadczenie.

Minęło 1,5 roku. Niedawno siostra poprosiła mnie, bym zajęła się jej dziećmi, bo musi gdzieś pojechać z mężem na cały dzień. Wiedziałam od razu gdzie jedzie. Wsparłam ją, opowiedziałam jej że mnie spotkało to samo. I widziałam ulgę w jej oczach.

Mój mąż poddał się zabiegowi wazektomii. Legalnie, w Polsce w naszej mieścinie. Chciałabym też trwale się zabezpieczyć. Ale przecież nie mogę. Muszę jechać za granicę….