Przejdź do treści

Czy aborcja powinna być za darmo?

Większość osób, które szanują prawo do aborcji, zapewne zgodzi się, że przerywanie ciąży powinno być objęte świadczeniami Narodowego Funduszu Zdrowia. Tak jest również teraz - zabieg aborcji jest świadczeniem zdrowotnym gwarantowanym przez NFZ, tylko... bardzo trudno dostępnym.

Dlaczego aborcja jest na NFZ?

Celem publicznej opieki zdrowotnej jest zapewnienie jak najlepszego zdrowia całemu Polskiemu społeczeństwu. Mało kto żałuje drugiej osobie wizyty u ortopedy, kardiologa czy u dentysty. Czemu kobiety miałyby nie mieć dostępu do zabiegu, który jest najczęściej wykonywanym na całym świecie zabiegiem w ginekologii?

Zakaz aborcji, a płatne alternatywy

Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że ustawowy zakaz aborcji nie powstrzymuje większości osób od przerwania niechcianej ciąży.

Kobiety świetnie radzą sobie za pomocą tabletek aborcyjnych zamawianych zza granicy, a od drugiego trymestru korzystają z dostępu do metod chirurgicznych - m.in. za granicą (chociaż nie tylko).

W Polsce zasięgają usług prywatnych lekarzy czy ofert mniej lub bardziej "szemranych" ekspetów.

Zjawiska organziacji aborcji poza lokalnym sytemem opieki zdrowotnej nie jest niczym nowym. Samo pojęcie turystyki aborcyjnej związane z wyjazdami do zagranicznych klinik ma u nas conajmniej 20 lat  1. Chociaż niektórzym pojęcie to kojarzy się negatywnie (ale nie nam), a niektórym przerywanie ciąży poza NFZ jeży włosy na głowie, to jednak jedno pozostaje faktem: ustaowy zakaz aborcji spowodował wykształcenie się olbrzymiej szarej strefy usług. Sfera ta nazwyana jest czasami złośliwie "podziemiem aborcyjnym", ale nie ma w niej inheretnie nic złego.

Co razić w Polskiej "szarej strefie"?

Komercyjni handlarze z tzw. "szarej strefy" często utrzymują się z kosmicznych prowizji, dodawanych do tabletek aborcyjnych, które nazywają poronnymi. Inni "przedsiębiorcy" zarabiają na organizacji przewozów osób do zagranicznych klinik. Stawki, które polscy lekarze biorą za przerwanie ciąży w dyskrecji prywatnego gabinetu, przebijają czasem koszt aborcji w oficjalnie działającej zagranicznej klinice.

Co roku Polki wydają miliony złotych za usługi, które powinny być włączone w zakres bezpłatnej opieki zdrowotnej. Właśnie... ale czemu te miliony powinny być pokrywane z kieszeni podatnika?

Przeciwnicy aborcji podnoszą często argument o tym, że nie chcą oni, by "taki zabieg" był realizowany z "ich podatków". Wydaje nam się to wyjątkowo okrutne i jest to bez wątpienia ostatni bastion, który anty-aborcyjni działacze będą okupować uświęcając swoje prawo do dyskryminowania kobiet. Poniżej nie będziemy jednak mówić o tym jakie stereotypy i uprzedzenia stoją za taką postawą, gdyż napisałyśmy o tym dużo w innych miejscach na stronie.

Bezpłatna aborcja - propozycja z empatii czy z rozsądku?

Większość osób zdaje sobie sprawę, że przerywanie ciąży przysługuje kobietom na podstawie wolności do decydowania o swoim ciele i płodności. Jako taką aborcję uważa się za istotny element praw człowieka i ludzkiej godności.

Jednak wbrew obiegowej opinii respektowanie tych praw to nie kwestia "wrażliwości" ale też czysta "zimna" logika. Za bezpłatnym publicznym dostępem do aborcji stoi argument skrajnie racjonalny. By to zrozumieć, należy przyjrzeć się nie tylko rzeczywistym kosztom aborcji... jak i kosztom jej odmowy.

Kogo stać na aborcję?

Istnieją kraje w których aborcja nie jest finansowana przez narodowe fundusze zdrowia, na przykład USA czy Holandia, gdzie aborcja ma być wykonywana w prywatnych klinikach. Takie rozwiązania prowadzą do "gettoizacji" czyli oddzielenia aborcji od reszty usług ochrony zdrowia, dalszej jej stygmatyzacji i windowania cen. W konsekwencji dostęp do aborcji mają tylko najbogatsze osoby.

Musimy więc stawić czoło realiom klasizmu. Argumentacja twierdząca, że prawo aborcyjne to jedno ale rzeczywistość i rynek usług medycznych drugie, została wyrażona najlepiej przez samego Jarosława Kaczyńskiego w słowach:

W moim przekonaniu nic takiego, co by zagrażało interesom kobiet, się nie stało. [...] Ale też wiem, że są ogłoszenia w prasie, które każdy średnio rozgarnięty człowiek rozumie i może sobie taką aborcję za granicą załatwić, taniej lub drożej 2.

Jednak takie myślenie pomija to co najważniejsze. Co to znaczy w twardej praktyce "taniej" lub "drożej"? O ile kupno tabletek aborcyjnych, które są rekomendowaną metodą aborcji do 12. tygodnia to koszt od 120 zł do 350 zł, to wyjazd za granicę i wizyta w prywatnej klinice, już stanowi koszt co najmniej 600 Euro. A to już spora różnica.

Nie mówiąc już o konieczności wzięcia minimum dwu-dniowego urlopu, czy nawet konieczności zorganizowania opieki dla dziecka. I o zapłaceniu za transport. Koszty aborcji poza NFZ potrafią bardzo szybko rosnąć.

Argumenty umniejszające temu, jak wielkim problemem jest brak publicznej opieki zdrowotnej zawierającej dostęp do aborcji, dotyka przede wszystkim kobiet najmniej zamożnych, których na sfinansowanie turystyki nie stać równie bardzo, co na kolejne dziecko.

Wniosek jest prosty: prywatny dostęp do aborcji jest dla bogatych.

Niechciane ciąże najmocniej uderzają w biednych

Te nierówności w następujący sposób ujęła Natalia Broniarczyk:

Zastanówmy się, skąd 4 tysiące złotych na aborcję w prywatnym gabinecie ginekologicznym ma wziąć kobieta, która zarabia najniższą krajową? Jak ma pojechać do kliniki w Słowacji na trochę ponad dobę, gdy pracuje bez umowy i nie przysługuje jej płatne zwolnienie lekarskie?

Wychowanie dziecka od urodzenia do 18 roku życia stanowi wydatek conajmniej 265 tysięcy zł 3. Mając to na uwadze, nie sposób nie uszanować trzeźwości osądu wielu kobiet, które mówią "nie stać nas na kolejne dziecko". Część z nich, właśnie ze względu na niemożliwe do poniesienia koszta macierzyństwa, zostaje zmuszona do zapożyczenie się na aborcję czy konieczność tłumaczenia się, wtajemniczania osób trzecich i uzależnienia się od możliwości wsparcia innych osób.

Wstyd przed potępieniem może powstrzymać te osoby przed prośbą o pomoc.

Osoby szukające możliwości przerwania ciąży często w decyzji pozostają same. Dlatego tak ważne jest zapewnienie im odpowiedniego wsparcia informacyjnego - aborcję farmakologiczną mogą zrobić same nawet jeśli nie mają dużych środków.

Słowami Agaty Chełstowskiej:

Najbardziej problematyczne jest to, że feminizm, który za najwyższą wartość uznaje "wybór" znajduje się niebezpiecznie blisko natury konsumpcyjnej. (…) wybór to hasło używane w każdej reklamie, slogan kapitalizmu (…) Realna sytuacja kobiet wcale nie przypomina hipermarketu.

„Wybór” alienuje osoby mniej uprzywilejowane finansowo. Inny "wybór" mają dziewczyny mieszkające w małych miejscowościach, albo zarabiające poniżej płacy minimalnej, uzależnione finansowo od swoich partnerów. Nie da się tych wszystkich niuansów społecznych nierówności sprowadzić do zaledwie dwóch haseł: wybór i prawo.

Prywatyzacja, a bezpieczeństwo i prywatność

Zakaz aborcji powoduje, że zapotrzebowanie na nią jest o wiele większe niż możliwości jej zapewnienia. Doprowadza to do sytuacji, która powtórnie obraca się przeciwko wszystkim kobietom. Jeśli aborcji nie ma bezpłatnie na NFZ to jest albo bardzo droga prywatnie, albo zależna od oddolnych sieci wsparcia.

Bezpieczeństwa aborcji nie należy jednak redukować tylko do pojęcia medycznego. Konieczne jest rozpatrywanie jej również w kategoriach społecznych. Największe ryzyko towarzyszące przerwaniu ciąży nie jest związane z metodą aborcji, czy tym, kto ją wykonuje, ale ze stygmatyzacją i kryminalizacją.

Aborcja jest medycznie bezpieczna jeśli jest wykonywana bezpieczną metodą, nawet samodzielnie. Niebezpieczeństwo pojawia się, gdy osoba przerywająca ciążę musi ryzykować swoje bezpieczeństwo prawne lub jest narażona na stygmatyzację. Bezpieczeństwo prawne i stygmatyzacja dotykają nas natomiast różnie w zależności od pozycji społecznej. Im trudniejsza sytuacja społeczna, tym większe ryzyko kryminalizacji i większe wykluczenie.

To nie "ideologiczny postulat" to fakt przedstawiany oficjalnie przez Światową Organizację Zdrowia.

Czy aborcja powinna być bezpłatna?

Wyjaśniłyśmy już dlaczego brak aborcji w ramach podstawowych i bezpłatnych świadczeń zdrowotnych powoduje windowanie cen, brak dostępności, alienację osób ubogich (a nawet tych z klasy średniej).

Teraz chcemy pokazać dlaczego myślenie "jak jej nie stać, to jej problem" jest nie tylko okrutne, ale też głupie i przemawiają przeciwko niemu dziesiątki racjonalnych argumentów.

Koszty odmowy aborcji

Teraz wyczekiwany, zimny argument ekonomiczny. Realizacja zabiegu aborcji jest stosunkowo tania. Koszt dla budżetu państwa to około 450 zł (ale przy farmakologii to już mniej niż 100 zł).

Po drugiej stronie szali "kosztów" znajdziemy sumy wielokrotnie większe niż koszt aborcji:

  • koszt zagrożonego porodu,
  • koszt późnego poronienia,
  • koszt wychowania dziecka,
  • koszt śmierci dziecka po porodzie,
  • koszt pokrycia opieki nad zdrowiem psychicznego kobiety po porodzie, który zakończył się śmiercią dziecka,
  • koszty ponoszone przez kobiety z niechcianym dzieckiem,
  • koszty opieki nad zdrowiem psychicznym samego niechcianego dziecka.

Konsekwecje na całe życie

Odmowa aborcji może mieć negatywne konsekwencje na całe życie, a osoby, którym odmówiono aborcji, częściej doświadczają złego stanu zdrowia i pozostają w przemocowych związkach - to wnioski z 10 letniego badania naukowego Dr. Diany Greene Foster z Uniwersytetu Kalifornijskiego.

Badanie wykazało, że osoby, którym odmówiono aborcji

  • mają częściej problemy zdrowotne, które mogą utrzymywać się przez lata
  • mają czterokrotnie większe szanse na życie poniżej progu ubóstwa
  • są trzykrotnie bardziej narażone na bezrobocie
  • częściej pozostają z agresywnymi partnerami
  • odczuwają niepokój
  • mają obniżoną samoocenę, nie wierzą, że mogą zmienić coś w swoim życiu

Badanie Dr Diany Greene Foster pokazuje wyraźnie: odmowa aborcji ma poważne, długotrwałe skutki na wiele aspektów życia, podczas gdy przerwanie niechcianej ciąży często wiąże się z uczuciem ulgi i odzyskania kontroli nad własnym życiem.

Argument "jak to, z moich podatków!?" okazuje się czysto ideologiczny. Odmowa aborcji pogłębia ubóstwo, ale także kosztuje państwo więcej niż kosztowałoby jej uwzględnienie zagiegów aborcyjnych w programie NFZ.

Kwestia moralna

Już zapominając o kwestiach ideologicznych czy finansowych: zapewnienie ogólnodostępnej, bezpiecznej i refundowanej aborcji jest wyrazem empatii. Aborcje ratują życia. Dlaczego zatem stawiana jest ona na gorszej pozycji niż zabiegi dajmy na to kardiologiczne?

Według nas, gdyby mężczyźni zachodzili w ciążę, aborcja już dawno byłaby refundowana przez NFZ. Ale przez to, że mamy tendencję do tłamszenia głosów kobiet, szczególnie, jeżeli chodzi o prawa reprodukcyjne, niestety prędko nie doświadczymy takiego stanu rzeczy.

Ograniczanie aborcji to nie "rozterka moralna" tylko seksizm i dyskryminacja.

Podsumowanie: Czemu rozmawiamy o tym czy aborcja powinna być na NFZ?

To, że ktoś podważa zasadność finansowania aborcji przez NFZ świadczy o skrajnym upolitycznieniu tego tematu. Nawet jeśli "wszystko jest polityczne" to upolitycznianie, szczególnie populistyczne, usług medycznych i zdrowia jest szalenie niebezpieczne.

Upolitycznienie procedury medycznej stanowi ogromne zagrożenie. Pokazuje to chociaż przykład szczepień. To, że antagonizowanie szczepionek niektóre partie brały na swój programowy sztandar, stanowi nie tylko wyraz populizmu, ale realnie przyczynia się do spadku poziomu zdrowia w niektórych populacjach (co nota benne też niesie za sobą realne koszty). W jakikmolwiek kontekście i w jakiejkolwiek skali, upolitycznienie zdrowia jest skrajnie groźne.

Każda osoba, która miała wyrywane ósemki (czy jakikolwiek inny zabieg) wie, że dostęp do NFZ jest... super.

Dyskutowanie o tym czy aborcja powinna byś finansowana z podatków jest wynikiem nie wsłuchiwania się w głosy i potrzeby kobiet. One też płacą podatki (nie tylko na swoje "kobiece sprawy").


  1. W 2005 roku jej rychły koniec zapowiadała w Polsce Rzeczpospolita 

  2. Cytat za wprost.pl 

  3. Piszemy o tym więcej w tekście Macierzyństwo to też wybór - jak świadomie zdecydować się na dziecko?