Przejdź do treści

Zapadł wyrok w sprawie Justyny Wydrzyńskiej

Prace społeczne? Odrobię na telefonie aborcyjnym! - Miało być więzienie, a jest chowanie głowy w piasek.

Justyna Wydrzyńska usłyszała wyrok skazujący, jednak aktywistki nie opuszczają głów, odwołują się i wracają do pracy.

Jesteśmy po ostatniej rozprawie Justyny. Zapadł wyrok: “winna udzielenia pomocy”. Uniewinniona za rzekome dystrybuowane leków. Justyna otrzymała osiem miesięcy ograniczenia wolności w postaci prac społecznych w wymiarze 30h/miesiąc. Jednak nie ukrywamy – od wyroku się odwołamy. Justyna śmieje się:

“Prace społeczne? Zaraz odrobię!” i odbiera już teraz telefon infolinii aborcyjnej Aborcji Bez Granic.

Możesz przeczytać mowę końcową Justyny tutaj: „Żyjąc w przemocy często nie uświadamiamy sobie, że utraciłyśmy kontrolę nad swoim ciałem i nad resztą swojego życia. Bo w domu jest osoba, która w wielu aspektach, nawet wbrew tobie, podejmuje decyzje za ciebie. W moim przypadku przerwanie ciąży, w której nie chciałam być z mężczyzną który mnie krzywdził, przemocowcem, uzmysłowiło mi, że mam władzę nad własnym życiem i tę kontrolę jestem w stanie sobie sama zwrócić.”

Prokurator na krótkiej smyczy

Prokuratura chociaż żądała 3 lat więzienia, też położyła uszy po sobie i zadowoliła się pracami społecznymi. Czemu? Nadchodzi rok wyborczy i kończący się rząd wpadł w panikę widząc 70% poparcie dla aborcji.

A podczas gdy smutni panowie opowiadali kocopoły na sali sądowej, o tym, że według nich (dzięki za opinię bro): “To nie jest tak że człowiek może sobie wybierać, że jak jest w ciąży czy ją doniesie czy nie”, pod sądem trwało solidemo, na którym dziesiątki osób krzyczały, że zrobiłyby dokładnie tak jak Justyna… i wymieniały się tabletkami aborcyjnymi!

Były też z nami działaczki aborcyjne, które opowiadały jak przebiega aborcja farmakologiczna, i zachęcały zgromadzone policjantki do zapisania numeru telefonu Aborcji Bez Granic. Miałyśmy też zaszczyt usłyszeć coming-out naszego kumpla, który podzielił się z nami swoją aborcyjną historią. 

W roku wyborczym zadecydują… kobiety i aborcja

Nie boimy się PiSowskiego sądu, prokuratury Ziobry czy religijnych fundamentalistów. Tak jak mówiłyśmy od samego początku: ten proces jest sztucznym spektaklem, pokazową próbą “ukarania” kobiet za to, że decydują o swoim zdrowiu i życiu. Jest próbą zastraszenia nie tylko nas, działaczek aborcyjnych, ale wszystkich kobiet i osób które solidarnie pomagają sobie nawzajem przerywać ciąże.

Jednak wyszła farsa – kara trzech lat w ostatniej chwili się rozmyła, a straszenie prokuratora “by nie zachęcać społeczeństwo do łamania prawa” wypadło blado.

Aborcja była, jest, i będzie – wsparcie się nie kończy

Nie damy się. Jesteśmy silne, a razem silniejsze i nigdy nie przestaniemy wspierać się nawzajem, nie przestaniemy pomagać w aborcjach. Nie ważne ile wyroków spróbują nam nawciskać – fikcja prawna nie zastąpi aborcyjnej rzeczywistości i pomocy. 

Dla nas najważniejszy wyrok to słowa Ani skierowane do Justyny w liście: „Dziękuję za okazanie mi pomocnej dłoni, gdy inni zawiedli”.

Nasze dłonie są nadal gotowe, by nieść wam wsparcie, bez pytania o powód. Bo to wasze decyzje.