Strach… To od niego wszystko się zaczęło…
Hej, możliwe, że jestem Waszą koleżanką, sąsiadką, przyjaciółką, siostrą czy kimś kogo minęliście kiedyś na ulicy. Chciałabym opowiedzieć Wam swoją historię.
Zacznę więc od samego początku – STRACH. Te dwie kreski na teście mnie dosłownie przestraszyły. Bo jak to – przecież się zabezpieczałam, przecież mam dopiero 22 lata – nie mam stałej pracy, nie mam własnego mieszkania, a do tego studia. Poza tym co ludzie powiedzą…
Stop. W tym miejscu usiadłam na podłodze i się zastanowiłam co JA chcę. Już wtedy wiedziałam, że nie chcę w tym momencie dziecka. Wiedziałam co muszę zrobić – po przez Women On Web zamówiłam tabletki – tutaj pojawił się kolejny strach – tydzień ciąży. Ostatni okres miałam 25.01, a tabletki zamawiałam 09.03 – 5/6 tydzień? Może 7? Sama do końca nie wiedziałam. Jednak już poszło. Dokonałam darowizny i rozpoczęło się czekanie – dostałam 2 meile z informacjami, jednak strach przed otrzymaniem za późno tabletek narastał. Co jak nie dotrą, co jak zatrzymają paczkę celnicy? Starałam się wyrzucić to z głowy.
Zaczęły się ,,objawy ciąży”- wymioty, bolesność piersi, zmęczenie, osłabienie, senność, częste chodzenie do toalety – przy moim trybie życia było to nie do zniesienie. Jednak obiecywałam sobie, że to jeszcze parę dni… W między czasie podstępem zapytałam się mojego partnera co sądzi o aborcji – niestety nie był zachwycony, dlatego rozmowę zakończyłam. Wiedziałam, że by zrozumiał, jednak nie miałam siły ani ochoty tłumaczyć mu teraz tego. Podjęłam się podobnej rozmowy z moim przyjacielem. Usłyszałam od niego, że kobieta może robić ze swoim ciałem co chce, kobieta to nie inkubator. To mi dało siłę – opowiedziałam mu o mojej sytuacji. Zrozumiał. Wspierał. Pomógł.
Tabletki dotarły 14.03 – o wiele wcześniej niż przewidywałam, mimo iż już przejrzałam wszystkie strony, pytania i odpowiedzi, za i przeciw chyba z 50 razy ze stresu. Pierwszą tabletkę wzięłam o 14. Wszystko było w porządku, normalnie spędziłam dzień starając się nie nadwyrężać. Obudziłam się następnego dnia o 10 bo coś ,,było nie tak”. Pędem do łazienki – poranne wymioty… Co mnie zdziwiło to to, że chwile po 12 rozpoczęło się krwawienie – nie jakieś mega mocne, ale też nie słabe. Około 13 wzięłam ibuprom max. O 14 wzięłam 2 tabletki pod język ( dostałam podwójną dawkę). Po 25 min myślałam, że zwymiotuję, więc postanowiłam już je połknąć i no… nie minęło 10 min i się zaczęło.
Skurcze przeokropne- nie będę kłamać, że było miło… Pierwsze 2 godziny dłużyły się w nieskończoność. Termofor ratował sytuację. Spędziłam ten czas na toalecie. Później z pomocą przyjaciela dotarłam do łóżka – dostałam znowu termofor i ciepłą herbatę. Usiadłam podciągając nogi pod brzuch i zamknęłam oczy. Mój przyjaciel cały czas do mnie mówił. Uspokajało mnie to.
O 16 wszystko zaczęło się uspokajać – w między czasie cały czas biegałam do łazienki. O 17 wzięłam kolejną dawkę – również połknęłam po 25/30min. Ból można już wtedy porównać nie do bólu skurczowego jednak do promieniującego bólu podbrzusza. Znowu biegałam do łazienki. O 18 już się uspokoiło, ból zelżał. Dziewczyny pisały, że czuły jak ucieka z nich ,,coś”. Ja wiedziałam, że wypływa ze mnie dużo skrzepów, krwi. W ogromnych ilościach. Wolałam nie zaglądać do toalety.
Noc miałam spokojną, mimo iż budziłam się by iść do łazienki ( nie lubię uczucia ,,przeciekania”). Na drugi dzień organizm jest osłabiony, jednak czuć już zmianę – nie ma parcia na pęcherz, piersi nie bolą, nie ma uczucia mdłości. Jest o wiele lepiej. Czy jestem szczęśliwa? TAK!
Stres, że coś pójdzie nie tak był ogromny, ale uczucie ulgi było tego warte. Jestem dalej obolała, jednak leżę już z uśmiechem na twarzy.
Dobre rady:
- Podczas wypełniania formularza nie kłamcie- bądźcie szczere- oni muszą dopasować dawkę do waszego stanu- wszystko jest dla Waszego dobra
- termofor! to mus – bez niego będziesz przechodzić to jeszcze gorzej
- druga osoba, która poda herbatę, uspokoi Cię, będzie wspierać- jest ważna- dzięki niej wiesz, że dasz radę
- coś lekkiego do picia i jedzenia
- kocyk i kołdra- bo dreszcze i gorączka na 100% będą, a po co się męczyć niepotrzebnie
- środki przeciwbólowe też pomagają, jednak nie przesadzaj, jak czujesz, że dasz radę bez nich to nie bierz, bo zbyt duża ilość może mieć negatywny skutek
- obserwuj swoje ciało ,,po”- czy nie masz gorączki, czy silny ból dalej występuje
Trzymaj się! Nie jesteś jedyna. Nie jest to łatwe co chcesz zrobić, ale mnóstwo kobiet przed Tobą dało radę – Ty też dasz.
Kocham Was kobiety i z całego serca dziękuję Aborcyjny Dream Team, Women on web, Women help Women i innym. Dziękuję, że jesteście!