Przejdź do treści

List Ani - wzruszające podziękowanie dla Justyny

Justyna Wydrzyńska, aktywistka aborcyjna, ktorej grożą 3 lata więzienia za przekazanie swoich tabletek kobiecie w niechcianej ciąży, otrzymała od niej poruszjący list.

Proces naszej Justyny to mnóstwo trudnych chwil, dużo ciężkiej pracy i dyskomfortu, który bierze się z konieczności stawiania czoła polskiemu wymiarowi sprawiedliwości i oglądania na żywo przedstawicieli organizacji działających na rzecz braku praw człowieka. Ale to także wiele wspaniałych i wzmacniających momentów: kiedy mówicie nam, że jesteście #JakJustyna, opowiadacie swoje historie, gdy widzimy się pod sądem przed każdą kolejną rozprawą.

To jeden z nich – i chcemy się nim z wami podzielić. Ania, osoba której Justyna oddała swoje tabletki do aborcji, po złożeniu swoich zeznań wysłała do Justyny list. Otrzymałyśmy jej zgodę na podzielenie się z Wami jego treścią.

Ja od wielu dni wyobrażałam sobie ten moment, kiedy przyjdzie mi stanąć przed panią i spojrzeć pani prosto w oczy.

Zastanawiałam się, jak powinnam się zachować, a przede wszystkim, co powinnam powiedzieć. Jakich słów użyć, aby były one adekwatne do sytuacji.

I muszę przyznać, że nie udało mi się znaleźć takich słów. No bo ile jest warte życie ludzkie? A moje życie ile jest warte? Czy ono w ogóle przedstawia jakąś obiektywną wartość? Ja nie potrafię udzielić odpowiedzi na te pytania. Ale mogę powiedzieć jedno. Ja chce żyć i mam dla kogo żyć.

Dlatego uznałam, że w tej sytuacji najlepiej będzie użyć tego zwykłego słowa „dziękuję”. Ja przepraszam, ale lepszego słowa naprawdę nie udało mi się znaleźć.

Pani Justyno, dziękuję pani za to, że w najtrudniejszym momencie mojego życia, kiedy osoby najbliższe, bliskie, a także lekarki i lekarze – zawiedli, pani jako jedyna z nielicznych udzieliła mi pomocy.

Czytając w mediach wywiady z panią w związku z tą sprawą, dowiedziałam się, że w pani ocenie to był wyraz empatii. Przepraszam, ale nie zgodzę się z panią.

Nie. To nie był wyraz empatii. To był wyraz człowieczeństwa. Bo w sytuacji, gdy osoby, na których ciążył moralny, a na części z nich także prawny obowiązek udzielenie mi pomocy, stały z boku umywając ręce, a pani podała mi swoją dłoń. To naprawdę wielka rzecz. I ja tego pani gratuluję.

I dziś po upływie trzech lat od tamtych wydarzeń, najbardziej wzruszają mnie pani słowa, że pomimo tego, co panią spotkało, nie żałuje pani i zrobiłaby pani to samo jeszcze raz. Ja czuję, że te słowa zostały skierowane do mnie i dziękuję za nie. To są jedne z najważniejszych słów, jakie ja kiedykolwiek w życiu usłyszałam od drugiego człowieka. Dziękuję.

Co dalej w sprawie Justyny?

Jesteśmy niezwykle wzruszone tym listem. Już 14 marca widzimy się w Warszawskim sądzie przy Poligonowej 3, by wraz z Anią, Justyną i innymi działaczkami aborcyjnymi wspierać się na ostatniej rozprawie.

Więcej na oko.press.