Przejdź do treści

Kinga Jelińska ekspertką na międzynarodowym zjeździe lekarzy ginekologów

Aborcyjny Dream Team został zaproszony na FIAPAC – międzynarodową konferencję specjalistów aborcyjnych w Rydze. Tu przez dwa dni trwa rozmowa tylko i aż o aborcji! Nie o prawach, nie ustawach, nie o antyaborcjonistach, tylko o aborcji! O aborcji w pierwszym, drugim, trzecim trymestrze, o aborcji tabletkami w domu i aborcji w klinice. O aborcji bez wstydu.

Rozmawiamy o tym jak osoby na całym świecie radzą sobie z bólem w trakcie aborcji oraz jakie leki można brać. Rozmawiamy o różnych potrzebach, o zażywaniu różnych substancji psychoaktywnych przed, w trakcie i po aborcji. Rozmawiamy o emocjach, o metodach, o najnowszych wynikach badań, o wszystkim co wokół aborcji może się dziać.

Kinga Jelińska działająca z nami oraz jako Women Help Women została poproszona o wygłoszenie przemówienia o tym jak obecnie wygląda rzeczywistość aborcyjna. Mówiła do lekarzy i lekarek, a przez całą konferencję wszystkie osoby mogą przez chwile poczuć się #jakjustyna. Jej wystąpienie nosi tytuł: Losing Control in the Present: Abortion Here, There and Everywhere. Dla wszystkich zainteresowanych umieszczamy poniżej transkrypcję:

Całość wystiąpienia Kingi Jelińskiej na FIAPAC

Dziękuję za zaproszenie mnie do rozmowy o teraźniejszości aborcji. Jestem zaszczycona.

Wielu z was może zastanawiać się razem ze mną: o czyją teraźniejszość chodzi? Czy dzielimy w ogóle tę samą teraźniejszość? Czy chodzi o teraźniejszość, w której funkcjonują przestarzałe praktyki i przepisy aborcyjne, jakby był jeszcze rok 1984, dosłownie i w przenośni?

Czy może nasza teraźniejszość to najnowsze wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia z 2022 roku? A może teraźniejszość Justyny Wydrzyńskiej, która jest tu dzisiaj z nami, siedzi teraz w trzecim rzędzie, a zaraz może pójść siedzieć nawet na trzy lata? Justyna dała innej kobiecie zestaw tabletek aborcyjnych, kobiecie która była dręczona przez męża, dla której nie było żadnej systemowej pomocy.

Pół świata uważa, że tabletki aborcyjne to narzędzie zbrodni, a pozostałej połowie wmawia się, że tym narzędziem nie są, tylko gdy kontroluje je mężczyzna w białym kitlu.

Jedyna teraźniejszość, o której mam prawo mówić, to moja własna teraźniejszość.

Pozwólcie, że opowiem wam historię: Justyna przywiozła mi dzisiaj Viagrę, żebym mogła rozdać ją moim kochankom. Kupiła ją w Polsce bez recepty, dość tanio. Nie mogłaby zrobić tego samego z antykoncepcją awaryjną, która w Polsce jest na receptę i dosyć droga. Aborcja też nie jest dostępna w formalnym systemie ochrony zdrowia. Ale Viagry Justyna mogła kupić mi 52 tabletki. Popatrzcie – obecnie w Polsce viagra ma kształt gumy do żucia i słodki smak. Można ją przeżuwać i ssać, aż przyjdzie słodka erekcja. Brzmi fajnie, prawda?

Ale zaraz, zaraz. Mam pytanie? Kiedy ja w końcu będę mogła łykać tabletki aborcyjne jak cukierki?

Wyrażam tutaj nasz zbiorowy gniew i wściekłość, ponieważ nie mamy już cierpliwości i nie czekamy, aż ktoś inny w przyszłości otworzy dla nas sklepik z tabletkami aborcyjnymi, które będą wyglądać i smakować jak cukierki. Słowa tego przemówienia są nie tylko moje, należą też do Natalii, Justyny, Oli i Joanny oraz wielu osób z ruchu samoobsługi aborcyjnej. 

Dla mnie liczy się aborcja, nie kiedyś, nie może kiedyś, ale na pewno, tu i teraz. 

Opowiadam wam dzisiaj o teraźniejszości aborcyjnej, bo tym się zajmuję, takie jest moje życiowe doświadczenie. Doświadczenie aktywistki, aborcjonistki, ale też przez to przemytniczki organizującej globalny, feministyczny przepływ tabletek. Doświadczenie osoby po dwóch nielegalnych aborcjach w Holandii – nielegalnych tylko dlatego, że zrobiłam je sobie sama. Pracuję zupełnie poza formalnym systemem i jedyne co mnie z nim łączy to jego nieustanna potrzeba, by kryminalizować mnie i moje siostry. W tym Justynę, o której wolność, razem z wszystkimi Polkami, walczymy teraz w kampanii #JakJustyna.

Teraźniejszość, którą się zajmuję, to moment rewolucyjny. Moment w którym zjednoczone aktywistki stawiają opór próbom kontrolowania naszej płodności, dziedziny historycznie należącej do nas, i przeciwstawiają się tradycyjnemu podziałowi władzy i przywilejów które go utrzymują.

Skąd nasza siła?

Mamy sieci aborcyjne, a nie puste systemy. Mamy ludzi, a nie policję. Tabletki aborcyjne zamiast procedur. Mamy praktykę aborcyjną, która ewoluuje podróżując z miejsca na miejsce. Aborcje w klinikach, aborcje w domu, aborcje on-line, aborcje drive-thru, wielorakość aborcyjnych rzeczywistości. { id="tabletki-aborcyjne-zamiast-procedur" }

Robimy aborcje, bo chcemy robić aborcje. Bo to lubimy. Robimy je gdzie i jak chcemy. I tyle razy ile chcemy. Za każdym razem gdy ktoś słysząc to odpowiada:

“Czy przypadkiem nie przesadzacie? Czy to nie strzał w stopę ruchowi? Czy wy przypadkiem nie szkodzicie?”

odwracamy się i robimy jeszcze 5 aborcji dodatkowo tylko po to, by nie słyszeć tego gówna w naszych głowach. I jeśli ktokolwiek z was czuje w sobie napięcie słysząc te słowa – to  właśnie jest najlepszy dowód na to, że aborcja to nie jest tylko opieka zdrowotna, ale przede wszystkim władza. Aborcja to nie tylko sprawa medyczna – to przede wszystkim narzędzie politycznej walki, które prowadzi nas do sądu, ale nie w roli adwokatek, tylko obrończyń naszych działań (#JakJustyna). Prawo do aborcji nie jest dziś abstrakcyjnym ideałem, dalekim od realnych osób i ich doświadczeń – epoka aborcyjnej stygmy właśnie się kończy. Aborcja wraca do ludzi.

Jednak moja teraźniejszość jest stale skażona przeszłością, bo wszystko czym się zajmujemy w samoobsłudze aborcyjnej jest niemal całkowicie nielegalne albo co najmniej ryzykowne. Wszystko co robimy w zarządzanym przez siebie feministycznym ruchu aborcyjnym, system postrzega jako nielegalne: zaczynając od nas jako dostarczycielek aborcji, przez samą praktykę samoobsługi aborcyjnej, po to, jak kupujemy, przemycamy, pakujemy i rozdajemy tabletki. Wszystko niemal całkowicie nielegalne, a jednak całkowicie bezpieczne, poparte dowodami naukowymi i wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia. Więc what the fuck?

Wszystkie te ustawy aborcyjne, zapisy i regulacje są przestarzałe i nigdzie nie ma ani jednego systemu prawnego lub medycznego, który faktycznie byłby oparty na badaniach i zgodny ze standardami praw człowieka, jakie rekomenduje Światowa Organizacja Zdrowia. Wciskanie aborcji do opresyjnego reżimu prawnego i medycznego jest podstawowym błędem. 

Justyna może iść do więzienia choć jest obrończynią praw człowieka, co potwierdzają rekomendacje i badania naukowe. To pieprzona hańba i potrzebujemy pilnych działań tu i teraz. 

Einstein mówił: “Nigdy nie martwię się o przyszłość. Nadchodzi ona wystarczająco szybko”. My jesteśmy w gorszej sytuacji – dla nas dystopijna przyszłość już nastała. Myślenie o przyszłości to przywilej, na który nas dzisiaj nie stać.  “Teraz” jest ważniejsze niż przyszłość, bo jesteśmy w trakcie globalnego kryzysu aborcyjnego – w krajach z niedorzecznym prawem aborcyjnym, ograniczającym wolność do aborcji, takich jak Brazylia czy Polska, kobiety zostają pacjentkami tylko po to, by umrzeć przypilnowane przez tchórzliwych lekarzy. To “teraz” aborcyjne aktywistki takie jak Justyna są ciągane są po sądach, sądy są zawłaszczane przez antyaborcyjnych fanatyków. Dysponujemy technologiami, które są obecnie niedostatecznie wykorzystywane i nadmiernie kontrolowane. Ta cholerna hańba dzieje się TERAZ.

Czekanie, aż ktoś przyjdzie i zrobi “zmianę” jest bezpieczne, ale nieskuteczne. Musimy wszyscy rozpoznać jaką rolę odgrywamy w kontekście aborcji. Czy jesteśmy jej dostarczycielami czy przeszkodami w swobodnym do niej dostępie.

Obecny kurs zdarzeń w Europie Środkowo-Wschodniej sugeruje, że “legalna” oraz “medyczna” przyszłość aborcji nie jest kolorowa. Ale nie musimy masturbować się do wizji utopijnej przyszłości, gdy to właśnie dzisiaj mamy wszystkie potrzebne nam metody. Rozwiązania, które mamy dzisiaj, w mitycznym jutrze mogą wpaść pod gilotynę “regulacji”, “kryminalizacji” i “medykalizacji” która już dostatecznie wiele osób odcięła od dostępu do aborcji. 

Większość innowacji w aborcji ma miejsce poza opresyjnym prawem i opresyjnym rynkiem. W Europie to Aborcja Bez Granic, w Afryce sieć “MAMA”, a nie szpitale, są aborcyjnym rajem. To standardy oddolnych grup aborcyjnych, a nie szpitalne, są “user friendly” oraz pozwalają osobom w ciąży zachować godność, podczas gdy formalny system opieki aborcyjnej jest pełen kłamstw i przemocy.

Na całym świecie ruch aborcyjny zawsze wyprzedzał wizję przyszłości snutą przez medycynę, naukę czy prawo. To opieka zdrowotna, prawo i reszta systemu musiało je, jak i nas, gonić. Ale my nie dbamy o to, czy za nami nadążacie.

To co pewnego dnia być może będziecie gotowi nazwać “przyszłością aborcji”, dzieje się tu i teraz

Pewnego dnia zrozumiecie, to co my rozumiemy już dziś – że skończyła się epoka dyscyplinowania naszych cip. 

Pewnego dnia, tak jak my, przestaniecie robić nikomu niepotrzebne rozróżnienie na aborcję i „moralnie od niej lepszą” antykoncepcję.

Pewnego dnia przestaniecie pierdolić, że gwarantem bezpieczeństwa aborcji jest lekarz, że nie da jej się zrobić poza ceglanym murem kliniki lub szpitala.

Tego dnia zobaczycie, że to wszystko już tu jest i to my dostarczamy to osobom w niechcianych ciążach.

Fetyszyzacja pierwszego trymestru lub wyboru metody (ale za zgodą lekarza, psychologa i najlepiej jeszcze partnera) jest domeną religijnych fanatyków, a nie ludzi nauki i rozumu. Ale nie chcemy tracić miesięcy na przekonywanie was do tego – osoby, które dzisiaj są w niechcianej ciąży nie mają tyle czasu, aborcja nie będzie czekała na was, ani na aborcyjne referenda i dyskusje.

Jedyne słuszne referendum aborcyjne odbywa się w prywatnej łazience nad pozytywnym wynikiem testu ciążowego. Mają one 100-procentową frekwencję, nie ma złych odpowiedzi, a pytanie jest proste: czy chcę kontynuować tę ciążę? Tu się nie da się zrobić reasumpcji. Czy chcecie czy nie, to nie jest Wasza sprawa.

– mówiła w sejmie Natalia Broniarczyk - zobacz

Teraźniejszość zawsze musi być dwa kroki przed opresyjnym systemem. Musi być odporna na zagrożenia, które niesie przyszłość. Jeśli jutro system prawny łaskawie zalegalizuje tabletki, ale tylko pod pewnymi warunkami, albo jeśli jutro system farmaceutyczny zwiększy ich cenę lub obłoży licencją, bo zarobek na tabletkach jest ważniejszy od ich dostępności, to my wyprodukujemy i puścimy w obieg aborcje w różnych formach i kształtach – takich, które w ogóle nie będą przypominać dzisiejszych tabletek.

Nie mamy czasu na odkładanie dekryminalizacji aborcji na później!

Zwracam się do wszystkich zwłaszcza z Europy Zachodniej: Nie mamy czasu na odkładanie dekryminalizacji aborcji na później. I musicie usłyszeć o tym przede wszystkim wy, tu i teraz, gdzie wielu z nas ma przywilej wykształcenia, bogactwa, klasy, pochodzenia. Fałszywa narracja, że w Europie Zachodniej sytuacja aborcyjna jest wystarczająco dobra, a usługi działają w praktyce, to cholerna kpina.

Żyjemy w przekonaniu, że na zachodzie prawo aborcyjne i dostęp są super – to kpina. Potrzebujemy teraz pozytywnej zmiany. Innowacje technologiczne głównego nurtu są tylko kamuflażem, nie są prawdziwą zmianą.

Fasada i kpina, którą firmujecie swoimi twarzami, tytułami i latami edukacji nie jest prawdziwą obsługą aborcyjną. Tak jak telemedycyna, która robi z was telewróżki-aborcjonistki, nawet gdy was tam nie ma. Z resztą nie jesteście obecni przy większości aborcji, które dzieją się na świecie.

Nowoczesnym lekarzom, w XXI wieku, nie przystoi chowanie się za zacofanymi politykami. Nie przystoi im rola którą oni dla was przygotowali: pseudo-cipo-policjantów, macicznych kontrolerów biletów.

Fasada innowacji, która obejmuje wyłącznie kobiety, które mogą wyjechać do ekskluzywnej, prywatnej, zagranicznej kliniki, nie powoduje zmiany struktury sił. To absurdalne tak jak dalsze wydobywanie i spalanie węgla coraz to “nowocześniejszym” technikami w dobie katastrofy klimatycznej. To recepta na katastrofę.

W teraźniejszości aborcja wymyka się spod kontroli.

Jest intersekcjonalna, radykalnie trans inkluzywna, queer, bardziej przystępna cenowo, antyrasistowska. Nawet tutaj w Europie, która interesuje się tylko ukraińskimi uchodźczyniami, a wszystkich innych trzyma w ośrodkach detencyjnych lub pozwala im utonąć. Nasza teraźniejsza aborcja jest wyjątkowo zdzirowata i seks pozytywna. Pieprzymy się, żeby dojść, a nie żeby zajść w ciążę, a co gorsza zostać… klientkami szpitali. Aborcja jest teraz pokryta brokatem, jest praktyczna, wyzwalająca, bezwstydna, chaotyczna i niechlujna i nie pasuje już do podwójnie ślepych randomizowanych badań. Rozdajemy tabletki na prawo i lewo.

Do wszystkich lekarzy i lekarek na tej sali: macie ogromne zaufanie pacjentek, które preferują system formalny; jako lekarze macie prestiż, nawet jeśli nic nie robicie. Proszę, przestańcie być ignorantami i walczcie mocniej, by poprawić praktyki swoich kolegów i koleżanek, którzy trzymają się władzy jak niegrzeczne dziecko pluszowego misia, a potem albo ignorują, albo zgłaszają pacjentki i aktywistki na policję, albo wpadają w złość i czują się obrażeni, gdy głośno mówimy o ich oszustwach, bierności i powszechnej przemocy systemowej na oddziałach położniczych.

Przywłaszczacie sobie władzę i wykorzystujecie ją przeciwko osobom w niechcianej ciąży; arogancko umniejszacie tym, które spod tej władzy uda się wydostać. Jedna trzecia kobiet miała w swoim życiu przynajmniej jedną aborcję.

Ta jedna trzecia kobiet właśnie teraz orientuje się, jaka jest wasza rola – rola lekarzy, gdy potrzebują po prostu przerwać ciąże.

Wyobrażam sobie, że może być wam ciężko słyszeć to wszystko, zmierzyć się z myślą, że system którego jesteście częścią stanowi problem, że pod wieloma względami nie jesteście pomocą, a przeszkodą, że zamiast świadczenia zaawansowanej pomocy medycznej w krytycznych przypadkach, dostajecie w dłonie bambosze i robicie za żałosnych strażników substancji, która w pierwszym trymestrze powinna być równie łatwo dostępna co witamina C, bez recepty i w sklepach ogólnospożywczych, na stacjach benzynowych.

Musimy znormalizować aborcję, rozdawać ludziom tabletki aborcyjne jak witaminę C albo cukierki. Ostatnie wydarzenia w Polsce pokazują, że jeśli tego nie zrobimy, kobiety mogą pójść do publicznego szpitala i umrzeć z powodu powikłań, które można łatwo wyleczyć w ciągu jednego popołudnia.

Ale musicie to usłyszeć – by zrobić miejsce, pilnie, by zobaczyć jak zbędne i nieefektywne są mainstreamowe metody. By skupić się na tym gdzie faktycznie możecie być niezbędni – na aborcji w ostatnich etapach ciąży oraz tam, gdzie życie i zdrowie jest zagrożone.

Moje jedyne życzenie na teraz brzmi: czy możemy się wszyscy ogarnąć i zmienić wreszcie treść, a nie tylko okładkę tej książki?